Uszkodzenia mrozowe 2010/2011

Uszkodzenia mrozoweW warunkach naszego klimatu, spadki temperatur zimą poniżej –25°C nie są zjawiskiem dziwnym. Dwie, trzy dekady wcześniej normalną rzeczą były zimą mrozy na poziomie -35°C. Oczywiście jeśli chodzi o sadownictwo to te wartości są bardzo istotne i nic dziwnego, że co roku sadownicy obawiają się zimy z siarczystym mrozem. Na pewno sady z lat 70-ych, 80-ych były bardziej odporne na te temperatury, ze względu na typy stosowanych podkładek skarlających lub po prostu na odporność genetyczną odmiany. Intensywne sady jabłoniowe, gruszowe czy czereśniowe, powstałe w ostatnim dwudziestoleciu, to bardzo produktywne plantacje założone z odmian pochodzących z regionów o łagodniejszym klimacie (nierzadko z południa) uszlachetniane na karłowych podkładkach, charakteryzujących się słabą odpornością na niskie temperatury. Te cechy w połączeniu z wysoką produktywnością oraz mroźnymi zimami, powodują, że po każdej zimie obserwuje się przemarznięte drzewa w tego typu sadach, ale również uszkodzenia części generatywnych.

Mrozy 2010/2011

I tym razem zima nie była łaskawa dla polskich sadów. Nadeszła nagle (przełom listopada i grudnia) i w mocnym wydaniu – z obfitymi opadami śniegu i siarczystym mrozem, nawet lokalnie do – 29°C. Już po tej sytuacji, można było spodziewać się uszkodzeń w sadach. Po bardzo mokrym sezonie, u części drzew nastąpił wtórny wzrost w drugiej połowie lata i trwał długo. Z pewnością tego typu pędy i całe drzewa były bardziej wrażliwe na mróz. Już w święta Bożego Narodzenia można było zaobserwować nieznaczne uszkodzenia pąków kwiatowych. Ale tak naprawdę najwięcej obaw przyniosła fala mrozów w lutym, gdzie w ciągu kilku nocy, a właściwie ranków temperatura spadała do – 25°C. Od tamtej pory w środowisku sadowniczym, oprócz cen, oferowanych za jabłka, tematem numer jeden są przemarznięcia. Spotykając się z sadownikami na szkoleniach i konferencjach, można usłyszeć stwierdzenia, że „interes trzeba zwijać, bo wszystko zmarzło – katastrofa”…

Obserwacje i lustracje.

Po przeprowadzeniu w ciągu ostatnich kilku dni, lustracji w sadach jabłoniowych, gruszowych i czereśniowych, pod kątem uszkodzeń mrozowych, trzeba jasno powiedzieć, że nie jest tak źle. Oczywiście nie ma dyskusji, co do tego, że ktoś znajduje u siebie w sadzie czarne pąki kwiatowe lub przemarznięte pędy. Ale to są jednostki. W większości sadów jabłoniowych i gruszowych, jeśli stwierdzono uszkodzenia, to są to uszkodzenia podstawy pąka kwiatowego, natomiast same pąki kwiatowe są zdrowe. Lokalnie gorzej może być z czereśniami w zależności od odmiany. Na Kordii i Reginie obserwuje się takie same uszkodzenia jak w jabłoniach i gruszach. W przypadku odmian kanadyjskich, takich jak Summit, Sylvia, Lapins, Skeena, część pąków kwiatowych jest uszkodzonych lub przemarzniętych całkowicie. Te odmiany charakteryzują się obfitym owocowaniem, także można te uszkodzenia potraktować, jako przerzedzanie.
Na pewno są miejsca i stanowiska, na których te uszkodzenia są większe, ale generalnie sytuacja jest dobra, nie zamartwiajmy się zbytnio i nie dajmy zwariować. Jak zawsze wiele będzie zależało od warunków pogodowych podczas kwitnienia i to może jeszcze zweryfikować te przemyślenia, ale bądźmy dobrej myśli.

Zabiegi zasilające.

W tej sytuacji powinniśmy przygotować się do zasilenia naszych sadów, ponieważ drzewa z odrobiną pomocy zdolne są do regeneracji wyżej opisanych uszkodzeń. Do tego z pewnością potrzebne będą nawozy potasowe. Potas poprawi gospodarkę wodną w roślinie, a jednocześnie usprawni transport soku i składników pokarmowych w uszkodzonych tkankach. Dobre zaopatrzenie drzew w potas wpływa bardzo korzystnie na zwiększoną produkcję Glutationu, hormonu odpowiedzialnego za regenerację uszkodzonych tkanek.
Do pierwszego zabiegu, jeszcze przed pękaniem pąków należy zastosować Saletrę potasową w dawce 12-15 kg/ha. Kolejne zabiegi już od fazy mysiego ucha najlepiej wykonać bezpiecznym nawozem dla młodych liści, a zarazem o dużej zawartości potasu (40%) – Rosaleaf 6 w dawce 4 kg/ha. Idealnie byłoby wykonać 4 zabiegi nawozami potasowymi do kwitnienia. Nie zapominajmy również o takich nawozach jak Mocznik oraz jego płynny odpowiednik Azofol. Azofol zawiera azot w dwóch formach: amidowej, szybko działającej, oraz polimeru cyklicznego o wydłużonym działaniu oraz siarkę i magnez. Synergia tych trzech składników zapewnia bardzo wysoką skuteczność działania nawozu oraz blisko 100% wykorzystanie składników pokarmowych. Ligninosulfoniany zawarte w nawozie zwiększają jego przyczepność do liścia oraz wytwarzają na powierzchni liści warstwę ochronną, zapobiegającą uszkodzeniom i chroniącą przed wnikaniem szkodliwych substancji i patogenów. Jeżeli tylko to możliwe, dodawajmy do każdego zabiegu odpowiednio 3-4 kg/ha Mocznika lub 5 l/ha Azofolu. Azot w tej formie jest łatwo i szybko przyswajalny, co również zasili drzewa i poprawi przewodzenie w roślinach. W okresie kwitnienia, aby poprawić zawiązanie owoców warto sięgnąć po nawozy zawierające wyciąg z alg morskich np. Algex w dawce 5 l/ha lub Agrocean B w dawce 2 l/ha.

Wykonując powyższe zabiegi, ale i biorąc pod uwagę ilość pąków kwiatowych, przy sprzyjających warunkach pogodowych podczas kwitnienia, może się okazać, że uzyskamy bardzo dobre plony. Miejmy nadzieję, że tak będzie, czego sobie i Państwu życzymy.

Poniżej zdjęcia pędów, krótkopędów i pąków z ew. uszkodzeniami.

Gala

[singlepic id=72 w=501 h=375 float=none]
[singlepic id=73 w=501 h=375 float=none]
[singlepic id=74 w=501 h=375 float=none]

Jonagold decosta

[singlepic id=75 w=501 h=375 float=none]
[singlepic id=76 w=501 h=375 float=none]

Kordia

[singlepic id=77 w=501 h=375 float=none]

Summit

[singlepic id=78 w=501 h=375 float=none]

Sylvia

[singlepic id=79 w=501 h=375 float=none]